III liga: Udany początek majówki w Skolwinie
W środę 1 maja w samo południe do północnego Szczecina zawitała drużyna Mieszka Gniezno, plasująca się w czołówce ligowej klasyfikacji. Świtowcy mimo, że nie byli stawiani w roli faworytów to ograli przyjezdnych 2:1 i świetnie rozpoczęli długi majowy weekend.
Początek meczu należał jednak do gości, którzy już w 5 minucie objęli prowadzenie po celnym strzale głową Mateusza Ławniczaka. W 10 minucie gospodarze próbowali odpowiedzieć, Paweł Krawiec uwolnił się spod opieki obrońcy z Gniezna, lecz strzelał zbyt lekko. Świt przycisnął i po kwadransie gry aktywny tego dnia Paweł Krawiec zagrał piłkę wzdłuż linii końcowej boiska, obrońcy podbili piłkę w szesnastce lecz dopadł do niej Szymon Emche, który wpakował futbolówkę do siatki. Od tego momentu Świt zyskiwał przewagę i miał kolejną sytuacje po kombinacyjnie rozegranym rzucie rożnym, po którym minimalnie niecelnie główkował Patryk Bil. W 39 minucie Świtowcy wyprowadzili szybki kontratak, ale w dogodnej sytuacji Grzegorz Szczepanik zamiast strzelać podawał do brata i obrońcy zażegnali niebezpieczeństwo. Piłkarze z Gniezna mogli zdobyć bramkę do szatni, jednak na posterunku był Patryk Bil, który wybił piłkę z linii bramkowej i do przerwy mieliśmy remis 1:1.
W drugiej części gry choć spiker Damian Rybowski zagrzewał kibiców do dopingu to tempo spotkania początkowo spadło. Pierwszą okazje dla gospodarzy miał Grzegorz Szczepanik, lecz z odbitej piłki strzelił w środek bramki. W 65 minucie kapitan Mieszka Adam Konieczny w dogodnej sytuacji źle trafił piłkę zamykając dośrodkowanie z rzutu rożnego. W 72 minucie wprowadzony Mateusz Kosacki trafił w poprzeczkę po rzucie rożnym. Dwanaście minut przed końcem regulaminowego czasu gry strzał Oskara Szczepanika z boku pola karnego w krótki róg broni Wikto Beśka. 83 minuta była przełomowa dla losów spotkania, Mateusz Kosacki dośrodkował w pole karne, a tam Paweł Krawiec strzałem głową wyprowadził Świtowców na prowadzenie. W 87 minucie ten sam zawodnik w kolejnej akcji ściął do środka ze skrzydła lecz tym razem trafił w poprzeczkę. Chwile pózniej bliźniacza akcja i ponownie w roli głównej skrzydłowy Świtu, lecz tym razem góra był bramkarz gości.
Arbiter Sebastian Pakuszewski doliczył 5 minut, co tchnęło nadzieje w serca graczy z Gniezna, lecz Świtowcy nie dali sobie już zrobić krzywdy, w czym duża zasługa wprowadzonych Charlesa Nwaogu oraz Dawida Zielińskiego, którzy mądrze regulowali tempo gry. Po ostatnim gwizdku w obozie Świtu zapanowała radość, a goście wyjechali z północnego Szczecina z olbrzymim poczuciem niewykorzystania szansy na zbliżenie się do lidera z uwagi na wpadki wszystkich zespołów z czołówki. Mecz ten był także pożegnaniem trenera Mariusza Pikuły, który prowadził Świt w ostatnich meczach i który płynnie przekazał drużynę Andrzejowi Tychowskiemu. Współpraca z tą grupą zawodników dla mnie była czystą przyjemnością, dziękuje im za zaangażowanie i walkę w każdym kolejnym spotkaniu. Zespołowi i nowemu trenerowi życzę samych zwycięstw, a w razie potrzeby chętnie służę pomocą - podsumował swoją wspólną pracę z pierwszym zespołem Świtu, Mariusz Pikuła. Ekipę z północnego Szczecina teraz czeka regeneracja, a następnie już w niedziele o godzinie 14.00 pojedynek z Klubem Piłkarskim w Starogardzie, czyli w rodzinnym mieście Kaziemierza Deyny. ŚWIT SZCZECIN - MIESZKO GNIEZNO 2:1(1:1) 0:1 Mateusz Ławniczak 1:1 Szymon Emche 2:1 Paweł Krawiec Świt: Matłoka - Adamczuk, Mach, Bil, Wyganowski - Krawiec (89' Nagel), Wojdak, Szczepanik G. (68' Zieliński), Szczepanik O. - Nagórski (83' Nwaogu), Emche (68' Kosacki). Mieszko: Beśka - Łuszczewski, Ławniczak, Urbaniak, Brylewski - Radomski, Wolkiewicz, Tomaszewski, Mikołajczak, Panowicz - Konieczny. relacjďż˝ dodaďż˝: Swit1952 |
|