Kołobrzeska wojna futbolowa - punkt kulminacyjny
Kołobrzeg dzieli — można rzec, że prawie idealnie na pół — rzeka Parsęta. Kołobrzeg jest dość mocno podzielony politycznie. Wreszcie Kołobrzeg jest niesamowicie podzielony pod względem piłkarskim. Podziały są aż nadto widoczne. Futbolowe perypetie w tym urokliwym nadmorskim mieście są idealną egzegezą tamtejszej społeczności. Konflikt pomiędzy piłkarskim środowiskiem trwa w najlepsze. Wczorajszy mecz pomiędzy rezerwami Miejskiego Klubu Piłkarskiego „Kotwica” a Akademia Piłkarską „Kotwica” to końcowy efekt trwającej od lat kołobrzeskiej wojny futbolowej. Antagonizmy są bowiem tak wielkie, że gdyby ktoś spróbowałby zmierzyć ich skalę — przyjmując, że zacząłby czynność na obiektach sportowych przy ul. Śliwińskiego — to spokojnie zatrzymałby się na Bornholmie. Ale dobra, cofnijmy się kilka lat wstecz. Z początku (od 2010 r., kiedy to powstała Akademia) wszystko układało się poprawnie. MKP był odpowiedzialne za seniorów, AP za juniorów. Seniorzy dostawali dotacje na swoje cele statutowe, AP na swoje. Wszyscy byli happy. Efekty? Pierwszy zespół Kotwicy w II lidze. Juniorzy i grupy młodzieżowe pod szyldem AP odnosiły również sukcesy. Na przykład mistrzostwo wojewódzkiej ligi juniorów w kategorii junior starszy w 2014 r. Obecnie patrząc na to, jakie wyniki osiągają juniorzy w MKP i AP, tamta victoria wydaje się czymś na miarę zdobycia Mount Everest.
Z upływem czasu ten sielankowy układ powoli się wypalał. Wyczerpała się pewna formuła współpracy — ujmując to tak w sposób dyplomatyczny. MKP w 2017 r. powołał swoje grupy juniorskie, AP oddała bez żadnych problemów rocznik 2002 r. pod ich skrzydła. Jako że w MKP młodzież od zawsze stanowiła problem, to w 2019 r. część zawodników próbowała ponownie iść pod pieczę AP. Co na to MKP? Zażądało ekwiwalentu za rok szkolenia w ich klubie, mimo iż wcześniej oddano ich tam za zupełną darmochę. Interweniowało miasto, sprawę opisywały lokalne media. W końcu udało się wyciągnąć z MKP zawodników. W teorii powinien być spokój.
Na początku bieżącego roku AP powołała do życia drużynę seniorów. Włodarze złożyli wniosek o dotację celową z budżetu miasta. Miasto przyznało 40 tysięcy zł. Zaś MKP po fali krytyki związanej z wycofaniem zespołu rezerw, postanowił od nowego sezonu wskrzesić II zespół. Były trener juniorów starszych AP — Michał Wojtowicz — został mianowany dyrektorem sportowym w MKP. Wystosował on wstępny projekt porozumienia, aby choć w delikatnym stopniu zakopać topór wojenny. Mianowicie - rezerwy, junior starszy, junior młodszy to działka MKP, reszta to już zakres działania AP. Jak myślicie szanowni Państwo, dogadali się? A w życiu. Jak zwykle - NIE. Za dużo grup młodzieżowych, za dużo etatów trenerskich, za dużo osób straciłoby dodatkowe źródełko utrzymania w związku z wykonywaną pracą. Wspomniane porozumienie to idea bardzo słuszna. Niestety, w praktyce konflikt i podział zaszedł na tyle daleko, że ewentualne pójście na ustępstwa oznaczałoby utratę korzyści. Czy da radę jednoznacznie wskazać winnego tego całego zamieszania? Otóż myślę, że wina leży — jak zawsze — mniej, więcej po środku. MKP nie był wcześniej wiarygodnym partnerem. Teraz wprawdzie, to trzeba im oddać - w końcu zaczęli dbać o młodzież (choć są rysy na szkle, o tym będzie w dalszej części. Postawili na nogi grupy dziecięce. Jednakże w poprzednich latach praca z młodzieżą należała do kategorii przykrego obowiązku, aniżeli budowania fundamentów pod lepszą przyszłość. Czy AP to z kolei kryształowe stowarzyszenie? Nic z tych rzeczy. Wcześniej sami narzekali na to, jak ich potraktował MKP. A gdy latem zwrócono się do nich o oddanie kart zawodników w związku z tym, że znaczna część juniorów postanowiła iść do rezerw pod opieką M. Wojtowicza, to sami — a jakże — zażądali ekwiwalentu za wyszkolenie. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. I tak to właśnie się kręci w kołobrzeskim światku piłkarskim. Ostatecznie wypożyczyli zawodników, po twardych negocjacjach. Musicie wybaczyć mi długi wstęp, ale wypadało nakreślić kontekst derbów Kołobrzegu. Przed samym spotkaniem napięcie wzrastało. Jakby ktoś wszedł na wewnętrzną grupę facebokową AP i nie znałby sytuacji, to pomyślałby, że w minioną niedzielę odbędzie się gala MMA albo zawody saneczkarstwa na trawie. Emocję sięgały zenitu. MKP za to odgrażał się, że o ile zazwyczaj daje szansę juniorom w rezerwach, tak na ten mecz wystawi skład z szerokiej kadry I zespołu. Stawką był prestiż? Nie tylko. Liga raczej padnie łupem, którejś z kołobrzeskich drużyn. Awans do okręgówki wiąże się z większą dotacją. Większa dotacja to łatwiejsze funkcjonowanie zespołu. Choć AP posiada dopiero od maja drużynę seniorów, a rezerwy także wówczas zmartwychwstały, tak podział już się wyraźnie zaznaczył. Ty jesteś z MKP, to nie jesteś mile widziany jako widz na AP. Jesteś za AP? To wyrzekłeś się tej jedynej i prawdziwej Kotwicy. Uczestniczysz w sztucznym tworze. Serio. Taka retoryka płynie z ust osób związanych (od razu podkreślam-nie wszystkich) z tymi klubami. Przykra sprawa. Wszak tak właśnie wyglądają kulisy sporów w tym pięknym nadmorskim kurorcie. Co najgorsze marazm trwa, sukcesów nie ma. Wczorajsze A-klasowe derby są takim misiem na miarę obecnych możliwości Kołobrzegu. Mimo że ogólnie rzecz biorąc, potencjał jest przeogromny. Cierpi na tym młodzież, cierpi na tym sam futbol, cierpi na tym kasa miejska. Przejdziemy teraz do samego spotkania. Jak to kiedyś powiedział Piotr Ćwielong w trakcie wywiadu z C+ — „Jest niedziela, godzina 17.00. Pogoda też nie dopisuje do grania w piłkę”. Akurat tego dnia pogoda była idealna, a pora również zachęcała do przyjścia na stadion im. Sebastiana Karpiniuka. Frekwencja dopisała. Szkoda, że zabrakło spikera, który zająłby się oprawą muzyczną oraz upiększył słowem widowisko. W pierwszej połowie na murawie oraz wśród kibiców nie było czuć derbowego klimatu. Rezerwy MKP zostały wzmocnione zawodnikami z szerokiej kadry. Prawie cała wyjściowa jedenastka to byli gracze na kontraktach w I zespole. Tutaj, przy tym wątku się na chwilę zatrzymamy. Rezerwy miały takie prawo i skorzystały z tego. Ogólnie trudno mieć o to do nich pretensję. To praktyka stosowana w wielu klubach. Przecież gdzieś muszą grać zawodnicy I drużyny, którzy nie otrzymali szansy występu dzień wcześniej. Futbol to pragmatyczna gra. Koniec końców liczy się wynik, a Akademia to główny kontrkandydat do awansu. Tyle w kwestii prawa i pragmatyzmu. Teraz skupimy się na kwestii serca kibica i — chyba mogę tak nazwać ten aspekt — moralności. Wielka szkoda mi młodych chłopców z rezerw, że nie otrzymali nawet kilkunastu minut, by zaprezentować innym swoje możliwości, w co by nie mówić, piłkarskim święcie. Smutnym, bo smutnym. Dziwnym, bo dziwnym. Ale święcie. Główny stadion i ilość ludzi, przy jakiej jeszcze nie miała większość z nich okazji się zaprezentować, to byłoby dla nich mega przeżycie. Do tej pory najważniejszy mecz w ich przygodzie z futbolem. Niestety, pragmatyzm wygrał z gratyfikacją ciężkiej treningowej pracy młodzieży. Wielu kibicom — nawet będącym za MKP — nie podobało się to. Oni chcieli ujrzeć swoich, miejscowych zawodników. Żadna z drużyn z uwagi na wszystko, co powyżej wymienione nie mogła czuć się moralnym zwycięzcą meczu. Będąc przy kołobrzeskiej młodzieży, to warto wspomnieć, że prócz premierowego meczu z Mieszkiem Gniezno, żaden wychowanek nie zagrał już potem ani minuty w III lidze. Ba, żaden nie załapał nawet się do kadry meczowej. A po kilku kolejkach z marszu do gry wchodzi zawodnik z sprowadzony z Termalici Nieciecza. Wiecie, ile minut zagrał tenże gracz na poziomie centralnym? Zero! Co do miejscowych talentów — jasne, muszą chłopaki cierpliwie czekać na swoją szansę. Tylko czy sprowadzenie ich z zespołów grających w Centralnej Lidze Juniorów, po to, by tylko jeździli na A-klasowe wojaże miało sens? Wróćmy do pojedynku derbowego. Na samym początku piłkarze AP byli troszkę przestraszeni i efektem był szybki — bo już w 14. minucie — gol dla rezerw autorstwa Gilsona Coreiry po strzale głową z rzutu rożnego. Zawodnicy Akademii, mimo iż ambitnie walczyli nie byli w stanie podjąć rękawicy. Wprawdzie pod koniec spotkania, po rzucie wolnym Basriev wyskoczył najwyżej do główki, a futbolówka minimalnie przeszła obok bramki, lecz była to jedna z niewielu dobrych okazji dla AP. Rezerwy w 88. minucie przypieczętowały wygraną. Patryk Trzaskoma skutecznie wyegzekwował rzut wolny z okolic 18 m i tym samym podwyższył prowadzenie na 2:0. Trzeba także wspomnieć, że w drugiej części spotkania, poziom agresji wzrósł. Były ostre faule, były czerwone kartki, były zaczepki i prowokacje z ławek rezerwowych. Smutny to był obrazek, jak kibice rzucali komentarze, często niezbyt wysublimowaną polszczyzną, czy to w stronę piłkarzy rezerw, czy to AP. Oczywiście, wiele zgromadzonych osób, mimo różnych tego dnia sympatii, razem w atmosferze dialogu i wzajemnej akceptacji oglądało widowisko. Jednak trudno było nie zauważyć, iż ludzie są po prostu podzieleni. Jeszcze bardziej smutne było to, jak w końcowych fragmentach meczu sztaby trenerskie obu zespołów zaczęły wydzierać się wzajemnie na siebie oraz uskuteczniały przepychanki słowne. Futbol to emocje. Myślę, że są jednak pewne granice. Jedna strona zdecydowanie bardziej miała postawę prowokacyjną (AP), ale nie ulega wątpliwości, że obrazek — gdy ludzie, którzy do niedawna pracowali razem, teraz w atmosferze antagonizmów rywalizują ze sobą, był cholernie znamienny. Tak właśnie wygląda kołobrzeski futbol. Kłótnie i uszczypliwości. Co ciekawe świadkiem tego wszystkiego był trener Adam Nawałka, który akurat przebywa na turnusie wypoczynkowym w miejscowych uzdrowiskach.... Jak wyliczył Tomasz Kwiatkowski (człowiek instytucja w kołobrzeskim świecie piłki nożnej) niniejsze derby, były pierwszym spotkaniem od lat 60-tych pomiędzy dwoma ekipami z Kołobrzegu (biorąc pod uwagę ligi seniorskie), kiedy to Kotwica rywalizowała z Mewą. Miało być fajne i ciekawe dla oka widowisko, pozostał absmak i rozczarowanie kibiców. Przede wszystkim jednak w Kołobrzegu konieczna jest minimalna doza porozumienia. A dopóki będzie trwał konflikt, nie uda się zbudować w Kołobrzegu solidnej akademii z prawdziwego zdarzenia — ośrodka szkolenia. Seniorzy nie będą grali na poziomie centralnym. I Wy — Szanowni Działacze z obu stron barykady — doskonale zdajecie sobie z tego sprawę... Piotr Stolarczyk
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: yodastars |