Punkt, który martwi
Pisanie, że nic się nie stało, byłoby oczywiście samoośmieszeniem. Ale też pomyślałem sobie, że skoro nie można wygrywać wszystkiego, to może lepiej tracić punkty z drużynami typu Mieszko niż bezpośrednimi sąsiadami w tabeli.
To był mecz o 3 a nie 6 punktów. W każdym razie ja chętnie zapłaciłbym remisem w Gnieźnie za zwycięstwo w Koszalinie. Nasza drużyna zagrała rażąco nieskutecznie, trochę też chyba w drugiej połowie zbagatelizowała rywala. W pierwszej dominowała wyraźnie, rywal nie stworzył poważniejszego zagrożenia - pierwszy strzał (bardzo niecelny) oddał w 12 minucie Brylewski, pierwszy korner wykonywał w 35, po którym mający mało swobody zawodnik gospodarzy źle trafił piłkę głową, potem spróbował też z daleka Pepliński ale zbyt lekko na Kusztana.
Flota miała okazji dużo, choć ciężko którąś z nich nazwać stuprocentową. Ale takich 80-procentowych było kilka. A więc po wrzucie z autu przez Kołata Tarasewicz w boczną siatkę, główka Stasiaka z pola karnego obok bramki, daleki strzał Prawuckiego bramkarz gospodarzy Benedykciński odbił, ale nie miał kto dobić, 'fałsz' Staniszewskiego tuż nad poprzeczką, Iskra źle trafił głową w piłkę po dobrym zagraniu Prawuckiego i kolejny niecelny strzał Prawuckiego. Ale w 25 minucie padła bramka dla Floty. Wybitą przez bramkarza piłkę przejęli na swojej połowie zawodnicy Floty, jeszcze przed linią środkową przyjął ją Prawucki, który po rajdzie przez blisko 40 metrów zdecydował się strzelić obok zaskoczonego i chyba trochę zasłoniętego przez swoich obrońców Benedykcińskiego. Jeśli jednak można mu tu zarzucić mały błąd, to nie zmienia faktu, że był to najmocniejszy punkt w zespole Mieszka, a nawet w ogóle na boisku.
Wydawało się więc, że nic złego nam się przytrafić nie może, a kolejne bramki są kwestią czasu, i chyba nasi zawodnicy też w to uwierzyli. Bramka owszem padła, tyle że dla gospodarzy. Zanim jednak do tego doszło mieliśmy idealne podanie Staniszewskiego do Iskry, który źle uderzył z bliska, groźny strzał Prawuckiego ale poza długi słupek, strzał Kopcia z podania Wawrzyniaka w boczną siatkę i Tarasewicza w bramkarza. Gospodarze poważne ostrzeżenie dali w 66 minucie, kiedy po 2 błędach obrony Floty Hoffmann minimalnie chybił. Drugiego ostrzeżenia nie było. Trzy minuty później gnieźnianie wykonywali rzut wolny. Po sprytnym rozegraniu między 2 zawodnikami, inny głową skierował piłkę do Hoffmanna, któremu na drodze stał Kusztan, jednak zawodnik Mieszka zdołał przechwycić piłkę i za drugim razem nie dał już naszemu bramkarzowi szans. Wygłodniali gospodarze poczuli zapach chleba i zaczęli 'gryźć trawę'. Przyznać trzeba, że destrukcja, przeszkadzanie, wybijanie piłek wychodziło im po mistrzowsku. U nas zaczęły się nerwy. Najbliżej zwycięskiego gola był w 88 minucie Kuzio, lecz trafił w górną siatkę. Cóż, mleko się rozlało, nie ma co płakać. Teraz pełna mobilizacja, przed arcyważnym wyjazdem do Koszalina. Sytuacja nie jest jeszcze dramatyczna. Do wymarzonego 12. miejsca brakuje 3 punktów, a przed nami 9 kolejek. Jak śpiewał zespół 'Stara kuźnia': brać się chłopcy, brać do pracy.
�r�d�o: http://www.mksflota.swinoujscie.pl/old/Waldemar Mroczek
relacjďż˝ dodaďż˝: TUPACK |
|