Udanie rozpoczęli piłkarze Zrywu występy na swoim boisku. Po ponad rocznej przerwie rozgrywki powróciły do Kretomina, a drużyna wywalczyła cenne trzy punkty. Mecz trzymał w napięciu do samego końca - każda z drużyn mogła przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Jednak to gospodarzom sprzyjało szczęście i to oni odnieśli zwycięstwo.




Pierwsza połowa rozczarowała, jeżeli chodzi o grę naszej ekipy. Próbowaliśmy grać piłką, ale nie przynosiło to większych efektów, a nasze akcje najczęściej kończyły 20 metrów przed bramką gości. Natomiast jedenastka Saturna, grając prostą piłkę, przy wykorzystaniu gry z wiatrem stwarzała sobie dużo groźnych sytuacji. Całe szczęście, że ich napastnicy razili nieskutecznością. Jednak w 32 minucie objęli prowadzenie. Ni to strzał, ni to wrzutka z lewej strony boiska przelobowała Kwaśnika i prowadzenie objęło Mielno. Natomiast Zryw dalej walił głową w mur - praktycznie nie stwarzając zagrożenia pod bramką przyjezdnych, którzy zwęszyli swoją szansę i w dalszym ciągu groźnie atakowali. Raz od utraty bramki uratowała nas poprzeczka, raz bardzo dobrze interweniował Mariusz...


Drugie 45 minut miało zupełnie inny przebieg. Teraz wiatr pomagał gospodarzom, grającym długie piłki na swoich napastników. W 53 minucie zamieszanie w polu karnym Saturna, przytomne odegranie piłki przez Pawła Sułka do nieobstawionego Majewskiego, który strzela swoją 10 bramkę w tym sezonie. Nie popisał się w tej akcji bramkarz gości, którego fatalna interwencja (klasyczna "pachówka") umożliwiła nam wyrównanie stanu meczu. Dwie minuty później obejmujemy prowadzenie. Kapitalne podanie z lewej strony Daniela Szeląga otworzyło drogę do bramki Majce, a ten sprytnie, technicznie ponad bramkarzem umieszcza piłkę w siatce. Optyczna przewaga należy do nas, ale niestety podopieczni trenera Leśnego wyrównują - zawodnika z Mielna, fauluje w naszym polu karnym Krzysztof Fedczak i sędzia główny tego spotkania, pan Karol Lewkowicz bez wahania wskazuje na "wapno", pewnie zamienione na bramkę. 8 minut później karny dla miejscowych (za zagranie ręką). Niestety - zamiast prowadzenia tylko jęk zawodu, kiedy Kwaśnik strzelił "panu Bogu w okno".... Jednak los uśmiechnął się do nas w 79 minucie kiedy to Tomasz Zasada (notabene były trener Saturna) strzałem głową ustalił wynik spotkania. I tej odsłonie mieliśmy również dużo szczęścia, kiedy w końcówce piłka zatrzymała się na spojeniu słupka i porzeczki naszej bramki, aczkolwiek my również nie wykorzystaliśmy kilku dogodnych okazji.
W najbliższy wtorek kolejny ciężki mecz - jedziemy do Jeżyczek na zaległy pojedynek z tamtejszym Płomieniem.