Politechnika przegrywa w Szczecinie
Zwycięstwem gospodyń zakończyło się derbowe spotkanie pomiędzy ekipą Pogoni Baltica Szczecin a AZS-em Politechniką Koszalin. Szala zwycięstwa na rzecz Pogoni zaczęła się przechylać jednak dopiero od 42. minuty zawodów, kiedy to szyki podopiecznym Waldemara Szafulskiego popsuło zejście z parkietu z czerwoną kartką Aleksandry Kobyłeckiej.
- Jechałyśmy do Szczecina po wygraną. Niestety przegrałyśmy, czego bardzo żałujemy. Ta strata punktów może być decydująca w końcowym rozrachunku w ligowej tabeli - powiedziała tuż po meczu była bramkarka dawnego Łącznościowca Szczecin, a obecnie Politechniki Koszalin, Solomiya Shyverska.
Lepiej w mecz weszły miejscowe, które po trafieniach Natalii Kuryanovich i Agaty Cebuli z karnego wyszły na prowadzenie 2:0. Potem jednak na parkiecie znacznie lepiej poczynały sobie już akademiczki, które zaczęły seriami punktować Pogoń, efektem tego było osiągnięcie aż 6-bramkowej przewagi (9:3 w 18. minucie). To prowadzenie mogłoby być znacznie większe, ale gospodynie w bramce raz po raz ratowała Adrianna Płaczek, która potrafiła obronić nawet dwa rzuty karne. Politechnika nie poszła jednak za ciosem i na przerwę zeszła jedynie z trzema trafianiami zapasu.
Na drugą połowę koszalinianki wyszły nie tylko z przewagą bramkową, ale i kadrową, bowiem w 29. i 30. minucie arkiet z powodu dwuminutowych kar opuściły kolejno Monika Stachowska oraz Aleksandra Kucharska. To była jednak woda na młyn dla akademiczek. Zagrały dość wolno i schematycznie i tylko Paulinie Muchockiej udało się pokonać Płaczek. - To było ważne. To była minuta, kiedy mieliśmy przewagę. Nie oddaliśmy dwóch rzutów ze skrzydeł, gdzie wybroniła je bramkarka. To były jednak czyste sytuacje - ocenił początek drugiej połowy trener przyjezdnych, Waldemar Szafulski. W 36. minucie sytuacja Politechniki jeszcze bardziej się skomplikowała. Z powodu gradacji kar halę musiała opuścić Aleksandra Kobyłecka. Od tego momentu swoją szansę wyczuła Pogoń. - Ja mogę tylko powiedzieć, że dla Pogoni to była prawdziwa pogoń. Bardzo się cieszę, że w końcu ostatnie 10 minut zagrałyśmy dokładnie tak jak należy - powiedziała Monika Stachowska, dodając po chwili - Mogę sobie tak zażartować, że byłybyśmy zespołem, który mógłby mieć drugie miejsce w tabeli, gdyby mecz trwał do 50. minuty. Od 44. minuty, kiedy miejscowe zdołały wyrównać mecz toczył się już bramka za bramkę. Znacznie lepiej taktycznie poradziły sobie podopieczne Dariusza Molskiego, a z kolei błędy popełniał AZS. W 59. minucie swojego pierwszego gola w tym meczu rzuciła Stefka Agova. Swoją akcję miała jeszcze Politechnika Koszalin, ale piłkę głupio straciły. Widząc to na 15 sekund przed końcem o czas poprosił Molski. - Mieliśmy się nie spieszyć, mieliśmy czas. Nie mogliśmy tego meczu odrobić w 3 sekundy. Musieliśmy to robić mozolnie po jednej bramce, a założyliśmy, że będziemy wszystko bronić i to się udało - stwierdził trener Pogoni Baltica. Wysoka obrona Koszalina nic nie dała, akcję celnym rzutem ponownie skończyła Agova i było po meczu.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|