W skrzydłowych siła
Piękną pogodę mieli w dniu dzisiejszym (20.10) do gry piłkarze w Czarnówku, grały ze sobą Czarni i Czcibor. Było sucho i zaskakująco ciepło w porównaniu do kliku poprzednich dni. Tylko boisko wyglądało „nieco” gorzej nie pozwalając na zbyt wiele. Szczęśliwie nikt nóg nie połamał, a zwyciężyła po prostu lepsza drużyna. Lepsza w znaczeniu lepiej uporządkowana, lepiej zorganizowana w wyraźnie zarysowane trzy linie ustawienia taktycznego, z przyporządkowanymi określonymi zadaniami dla zawodników na danych pozycjach. Co do stopnia, w jakim te zadania były realizowane - rzecz dyskusyjna, nie mniej podział ról wyraźny, a to jako punkt wyjścia do budowy drużyny już bardzo dużo. Ponadto skuteczność. Wyraźnie lepsza po stronie gości przesądziła nie tyle o zwycięstwie, co o jego rozmiarach.
Mecz rozpoczął się od nieznacznej przewagi, mimo wyrównanych teoretycznie umiejętności obu drużyn, faworyta tego spotkania, drużyny z Cedyni. Niezwykle dynamicznymi rajdami popisywał się lewą stroną Dębicki, zawodnik o dużej charyzmie w drużynie, potrafiący wpływać na postawę kolegów, wspólnie ze stoperem Fedorowskim notujący największą liczbę występów. Już w 2. min. jedna z jego akcji zakończyła się dośrodkowaniem na głowę Kwaśniewskiego, ten nieznacznie chybił. Chwilę potem sam Dębicki decyduje się na strzał przeniesiony jednak sporo nad poprzeczką. W 10. min. kolejne dośrodkowanie dynamicznego kapitana i tym razem wchodzący z drugiego skrzydła Makówka minimalnie głową uderza obok słupka nie dając okazji Rutynie do zaprezentowania swoich umiejętności. Nieco wcześniej, bo w 7. min. z rzutu wolnego dla Czarnych dośrodkowywał Kiełbaśnik, ale uderzenie Domańskiego poszybowało niemal dosłownie w… kosmos.
5 minut później Domański miał okazję do rehabilitacji. Otrzymując długą piłkę od własnych obrońców znalazł się idealnie na wprost bramki Sima. Mimo obecności stoperów Czcibora zdołał się z nią obrócić i natychmiast uderzył z powietrza przenosząc futbolówkę nad poprzeczką. Mogliśmy być w tym momencie świadkiem całkiem udanego strzału poprzedzonego przyzwoitym przyjęciem, gdyby celność uderzenia nie pozostawała tak nieadekwatna do całej reszty. Tą fazę gry, jak i większość meczu, cechowała gra długimi piłkami. Po części było to spowodowane brakami w wyszkoleniu zawodników, co zrozumiałe w tej klasie rozgrywkowej, ale i stanem nawierzchni boiska. Murawa, choć bardziej tu pasuje określenie po prostu - trawa, nie sprzyjała grze krótkimi podaniami. Pojedynkom indywidualnym toczonym przez zawodników nie brakowało intensywności, ofiarności i zaangażowania. Obrońcy nie szczędzili gry wślizgiem swoim rywalom, ale co ważne, wszystkie zagrania odbywały się bez użycia nieproporcjonalnej siły, czego dowodem brak kartek w meczu. W 14. min. pod bramkę rywala prawym skrzydłem zapędził się Muraszka, oddał nawet strzał, lecz jak i poprzednie próby jego kolegów, nie zmuszający do interwencji bramkarza. Zawodnik ten nominalnie tworzący z Fedorowskim parę stoperów niejednokrotnie zapędzał się na połowę rywala pozostawiając za sobą trzyosobowy blok obronny. W tym momencie mieliśmy ciekawy wariant ustawienia drużyny, gdzie zamiast podłączających się pod akcje ofensywne bocznych obrońców, do drugiej linii i wyżej wchodził stoper. Coś podobnego obserwowaliśmy w Koronie Kielce, gdzie szyki obronne opuszczał niezwykle chętnie Stano. Jest to jedna z ciekawszych propozycji robienia przewagi w grze ofensywnej pod warunkiem jednak zapewnienia odpowiedniej asekuracji z tyłu. Bardzo podobna sytuacja co w 12. min. dla Czarnych miała miejsce po przeciwnej stronie boiska w 16. min. Piłkę po długim dośrodkowaniu przejął już w polu karnym rywala Kwaśniewski, lecz nie zdołał wygrać pojedynku jeden na jeden z ostatnim obrońcą Czarnych - Gnapem. Gdyby nie dobrze ustawiony Gnap, Kwaśniewski nie miałby przed sobą już nikogo prócz bramkarza. W 22. min. rajd lewą stroną Marcina Bandyszewskiego zakończył dopiero przytomnie wybiegający z bramki Rutyna. W 27. min. rzut rożny dla gospodarzy finalizuje strzałem Gierasimczyk i ponownie tuż obok słupka. W 33. min. druga bardzo dobra sytuacja dla gospodarzy. Piłkę na głowę dostaje, po typowym zagraniu w dniu dzisiejszym, jakim jest długa centra spod linii środkowej, ponownie Gierasimczyk i z najbliższej odległości kieruje ją w boczną siatkę. Pozycję rzeczywiście miał trudną piłka go już niemal przelobowywała, ten jednak zdołał ją strącić głową minimalnie chybiając. W ostatnim kwadransie pierwszej połowy gra zdecydowanie się wyrównała. Jeszcze przed przerwą obie drużyny miały po jednej dogodnej sytuacji. W 39. min. wspomniany Muraszka w jednej ze swoich wycieczek na połowę przeciwnika, popisał się ni to strzałem ni to dośrodkowaniem sprawiając bramkarzowi sporo kłopotów z właściwym odczytaniem toru lotu piłki. Ostatecznie piłka w tej sytuacji ocierając się o poprzeczkę opuściła plac gry. I jeszcze w 45. min. kolejna stuprocentowa akcja gospodarzy podyktowana tym razem niefrasobliwością podających między sobą piłkę obrońców Czcibora. Młynarczak szybkim zrywem zdołał uprzedzić Boćka, lecz już nie potrafił minąć Sima wychodząc z bramkarzem sam na sam. Była to najdogodniejsza okazja do zdobycia bramki dla gospodarzy. Drugiej takiej sytuacji już nie wypracowali w całym meczu, lub może inaczej: drugiego takiego błędu nie sprokurowali goście, wyciągając widać słuszne wnioski z przebiegu pierwszej połowy. O ile w pierwszej połowie do wyróżniających się graczy Czcibora należał Dębicki, to w drugiej połowie siła rażenia gości uległa podwojeniu, jako że do akcji zaczepnych zaczął się bardziej zdecydowanie włączać, a nawet samodzielnie je inicjować, kolejny skrzydłowy - Makówka. Zdynamizowanie prawej strony, przy ciągle aktywnej lewej oraz regularna obecność dwójki napastników w polu karnym rywala przyczyniły się do rozbicia i tak niepoukładanej drużyny Czarnych. Tuż po przerwie rozpoczął Dębicki obronionym strzałem z lewego skrzydła. Chwilę potem niewidoczny w pierwszej połowie Przemysław Bandyszewski ładnie uderzył zza linii pola karnego nieznacznie mijając cel. Mijają 4 minuty drugiej połowy, a Czcibor już trzykrotnie zagroził bramce Rutyny. Tym razem mimo rozpaczliwych wysiłków Szlachetki, do strzału doszedł Marcin Bandyszewski. Po tych akcjach gości, kiedy wydawało się, że napór ich będzie rósł, więcej z gry stopniowo zaczynali mieć gospodarze. Udokumentowaniem ich starań w tej fazie gry była główka Błachewicza w 55. min. po dośrodkowaniu wprowadzonego do gry jeszcze w pierwszej połowie Modlińskiego. Sytuacja z racji bliskiego sąsiedztwa bramki strzeżonej przez Sima należała do wyjątkowo groźnych i gdyby nie nieczyste uderzenie Błachewicza, nie tylko Cedynia straciłaby bramkę, ale i cały mecz mógłby potoczyć się inaczej. Z rosnącej nieznacznie przewagi Czarnówka nie wynikały dalsze sytuacje bramkowe, aż do momentu straty bramki, ale przez… gospodarzy. Po wrzucie z autu moment zagapienia się obrońców wykorzystał Kwaśniewski. Sprytnie obracając się w polu karnym miał już przed sobą tylko bramkarza. Z tej odległości nie można już było przestrzelić i Czcibor w 56. min. wyszedł na prowadzenie. W 59. min. nieudana pułapka ofsajdowa defensorów Czarnówka i naprzeciw jednego obrońcy z bramkarzem znalazł się nagle Makówka wraz z dwoma kolegami z napadu. Jeszcze tym razem jego strzał wyłapuje bramkarz, ale następne próby tego zawodnika okażą się być już zabójcze. Gracze gospodarzy ambitnie próbowali odrabiać straty. Największe zagrożenie czyhało ze strony środkowego napastnika Czarnych - Kurowskiego, któremu jednak w polu karnym nie na wiele pozwalali obrońcy, a jeżeli już dochodził do pozycji strzeleckiej to albo strzelał zbyt lekko wprost w bramkarza (66. min.) albo zamiast głową piłkę uderzał plecami (67. min.). Kolejne bramki padały w krótkich odstępach czasu. W 64. min. Makówka znakomicie wpisał się w rolę dogrywającego wystawiając piłkę Karkowskiemu, a ten pięknym, precyzyjnym strzałem umieścił ją w okienku bramki Rutyny. W 71. min., a następnie 4 minuty później Makówka już samodzielnie wpisał się do annałów tego spotkania. Najpierw wykorzystując zagranie Przemysława Bandyszewskiego na krótki słupek, umiejętnie wyprzedzając obrońcę zewnętrznym podbiciem zaskoczył bramkarza wciskając piłkę między nim a bliższym słupkiem. Bramka z 75. min. była z kolei ukoronowaniem dobrej gry skrzydłowych w tym spotkaniu. Rajd lewą stroną Dębickiego zakończyło dogranie w pole karne do Makówki, który bezproblemowo skierował piłkę do siatki ustalając wynik meczu. Seria czterech rzutów rożnych w krótkim odstępie czasu, a także strzał Łabudy nad poprzeczką w 84. min. dla gospodarzy nie zmieniły już nic w obrazie gry, podobnie jak próba kontry po stronie gości w wykonaniu Karkowskiego zakończona niecelnym strzałem po ziemi w 89. min. nie zmieniła wyniku spotkania. Podsumowując, udany występ przyjezdnych pozwolił na nieznaczną poprawę nastrojów po kompletnej klapie wyjazdowej do Lisiego Pola i blamażu z liderem w poprzedniej kolejce. Ustawienie 4-4-2 jeżeli zawodnicy nie zawodzą indywidualnie jest najłatwiejsze w implementacji i jego należy się trzymać przestrzegając dyscypliny taktycznej i dbając o wzajemną asekurację między poszczególnymi pozycjami. Niezbędni będą rezerwowi to łatania dziur w ustawieniu pojawiających się z biegiem meczu, czy to na skutek kontuzji czy braków kondycyjnych. Dobry występ skrzydłowych, duże zaangażowanie w grze obronnej, więcej treningów (również taktycznych), a może być tylko lepiej. Gospodarzom z Czarnówka przyjdzie się pocieszyć jedynie statystyką rzutów rożnych, którą zdecydowanie, bo aż 8-4, pokonali Czcibora. VIII kolejka A-klasy gr. IV Czarni Czarnówko - Czcibor Cedynia 0-4 (0-0) 0-1 56’ Kwaśniewski 0-2 64’ Karkowski 0-3 71’ Makówka 0-4 75’ Makówka Czarni: Rutyna - Kubiak, Szlachetka, Gnap (21’ Modliński), Kiełbaśnik - Gierasimczyk, Łabuda, Młynarczak (79’ Pach) - Błachewicz (79’ Pach), Kurowski, Domański Czcibor: Sim - Bociek, Muraszka, Fedorowski, Hoszowski - Dębicki, Bandyszewski M., Karkowski, Makówka - Kwaśniewski, Bandyszewski P. ż.k. - brak
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: pka |
|