Słabsi od beniaminka
Zaledwie przy czterech stopniach ciepła i maksymalnej wilgotności wynikającej ze stopniowo osiadającej mgły przyszło się zmagać zawodnikom obu drużyn w pierwszej kolejce rozgrywanej awansem rundy wiosennej III ligi Bałtyckiej. Pogoda taka, jednakowa dla wszystkich uczestników spotkania, zachęcała do biegania, szybkiego poruszania się, konstruowania dynamicznych akcji w oparciu o energiczne wyjścia na pozycje. Niestety, żadnej z tej rzeczy w wykonaniu Chemika Police w dniu dzisiejszym nie oglądaliśmy.
Z obu młodych wiekowo drużyn, złożonych w przeważającej części z zawodników 20 - 22-letnich, o niebo korzystniejsze wrażenie sprawiali goście (Leśnik/Rossa)- reprezentanci maleńkiej wioski gminnej położonej 12 km na południe od Koszalina. Grali futbol dojrzalszy, zdobyta stosunkowo szybko bramka, pozwoliła im cofnąć się i w pełni kontrolować grę. W nadarzających się okazjach, jak to zazwyczaj bywa, kontratakowali głęboko podchodzącego pod ich pole karne przeciwnika. Tak w kilku słowach można pokrótce przedstawić przebieg meczu.
Pierwsze minuty
Pierwsze minuty oba zespoły poświęciły na wzajemne badanie się starając się utrzymać dłużej przy piłce i walcząc o teren na połowie przeciwnika. Optycznie z gry więcej miał Chemik - to on walczył tu o 3 punkty, których zdobycie, jak wydawało się przed meczem, mając w pamięci pierwszy pojedynek tych zespołów na początku sezonu, nie powinno być okupione jakimś nadludzkim wysiłkiem. Lecz mecz, na podstawie którego można by snuć takie plany odbył się niezmiernie dawno, a beniaminek płacąc nim swoje frycowe, w następnych potyczkach pokazał, że nie zamierza być dostarczycielem punktów dla zespołów z dłuższym III-ligowym stażem. W pierwszych dziesięciu minutach celnymi, aczkolwiek bardzo lekkimi strzałami zaznaczyli swoją obecność na boisku Gozdal i Artur Marczak, obaj z Leśnika. Odpowiedzią Chemika były rzuty wolne egzekwowane przez Krawca lub Chodorowskiego. Lądowały one jednak w rękach Kowalskiego lub w bezpiecznej odległości od jego bramki mijały cel. Bramka 0-1 Wspomniana wczesna bramka padła w 18min, kiedy to akcję ze środka boiska wyprowadził odważnym wyjściem do przodu najbardziej doświadczony, kapitan drużyny, Hrymowicz. Nie niepokojony przez pomocników Chemika dobiegł z piłką na 35 metr zagrywając mądrze na lewe skrzydło. Tam, niezwykle aktywny przez całą I połowę Rakowski pokazał na czym polega rola skrzydłowego. Mijając Szewczykowskiego dograł niezwykle precyzyjnie do ustawionego na właściwej dla siebie pozycji łowcy bramek - Gozdala. Ten mając przed sobą już tylko bramkarza strzelił, a właściwie z najbliższej odległości dostawił jedynie nogę do dogranej w pole bramkowe futbolówki. W tym momencie marzenia Chemika o łatwych trzech punktach oddaliły się w niebyt, tym bardziej, że w miarę upływu czasu, a już szczególnie w II połowie konsekwentna gra Leśnika nie pozostawiała złudzeń co do przypadkowości wyniku widniejącego na tablicy świetlnej. Postawa Chemika Chemicy ruszyli do ataku, to prawda, aczkolwiek lepszym sformułowaniem byłoby starali się ruszyć. Większość ich akcji zażegnywana była w środku pola, ewentualnie przed polem karnym. W międzyczasie kontuzji nabawił się Hrymowicz, wydawało się, co potwierdzały pierwsze interwencje, że jego zmiennik nie będzie pewnym punktem zespołu. Niestety, i tu Chemików spotkał zawód - Ejzygman z minuty na minutę nabierał pewności będąc godnym partnerem na środku obrony dla innego nestora formacji defensywnej Leśnika - Kłączyńskiego. W 19min ciekawa, szybka akcja lewym skrzydłem Krawca zakończona została płaskim dośrodkowaniem w pole karne, którego w szesnastce nikt nie przeciął. W 27min ponownie, wyróżniający się w całym meczu Krawiec, robiąc sobie miejsce po zwodzie do oddania strzału, uderzył z 19 metrów jednak zbyt słabo by mogło to przynieść jakikolwiek efekt bramkowy. Goście nie pozostawali dłużni, w tej części meczu nie skupiali się wyłącznie na obronie korzystnego rezultatu. W 30min po podaniu Rakowskiego ze środka pola do Pawła Marczaka, gdyby nie szkolny błąd przyjęcia tego drugiego, mogło być naprawdę groźnie, jako że sytuacja miała miejsce na linii pola karnego. W 36min ponownie zapachniało bramką dla gości. Tym razem nie błąd napastnika a znakomita interwencja obrońcy zdecydowała o nieskuteczności strzału Rakowskiego po podaniu otrzymanym od Sieradzkiego. Sieradzki w zarodku tej akcji, podobnie jak wcześniej Hrymowicz, zupełnie nie niepokojony przez nikogo przebiegł z piłką kilka dobrych metrów, a następnie mógł spokojnie dograć ją do współpartnera. i dopiero ofiarna interwencja Szewczykowskiego zażegnała niebezpieczeństwo wybawiając Ruska z niewątpliwych tarapatów jakie po tym uderzeniu stałyby się jego udziałem. W tej części meczu wśród gospodarzy raziła duża nieporadność w rozegraniu piłki. Porażała niecelność zagrań, w której przodował mający być filarem drużyny i mózgiem rozegrania - Bieniek. Indywidualne akcje najbardziej aktywnych i zdecydowanie wyróżniających się na tle bezbarwnych kolegów, Krawca i Filipowicza skazane były na niepowodzenie przy zagęszczonej i skomasowanej obronie przyjezdnych. Brak zrozumienia między graczami pięcioosobowej drugiej linii i brak ogranych schematów w rozegraniu piłki przy tak cofniętym przeciwniku nie pozwoliły na podejście z piłką w pobliże bramki Leśników. Na tle bezbarwnego i momentami bezradnego Chemika, przyjezdni wyróżniali się przede wszystkim agresywnością w odbiorze. Często również nie potrafili skonstruować płynnej akcji, ale mogli się podobać zdyscyplinowaniem taktycznym, którego elementem była konsekwentna gra obronna. Po rzucie rożnym w 42min egzekwowanym przez Rakowskiego, w polu karnym Chemika skutecznie przyblokowany został Gozdal, na tyle jednak krótko obrońcy wybijają piłkę, że do strzału zdołał jeszcze dojść Kłączyński. Tym razem bez konsekwencji - Rusek nie dał się zaskoczyć skutecznie interweniując. Przed przerwą do głosu i to rzeczywiście bardzo zdecydowanie dochodzą wreszcie gospodarze. Schodzący na prawe skrzydło Filipowicz pięknym zwodem na wysokości pola karnego minął Ejzygmana, a następnie w dość zaskakujący sposób z ostrego kąta uderzył trafiając do siatki! Niestety, sędzia odgwizdał spalonego, gdyż prawdopodobnie metr od linii bramkowej musiał stać kolega Filipowicza z drużyny i, trącając piłkę, bądź nie, wpłynął decyzją sędziów na grę - stąd kwalifikacja zdarzenia jako spalony i bramka nie mogła zostać uznana. Sytuacja ta dała jednak wiarę drużynie i nadzieję kibicom, że coś się jeszcze w tym meczu może zmienić na korzyść gospodarzy. Taktyka Słowo o ustawieniu obu drużyn. Chemik wystąpił we współcześnie najpowszechniej spotykanym 4-2-3-1, niezmienionym do końca spotkania - co jest zdarzeniem, a właściwie brakiem zdarzenia, zadziwiającym w sytuacji, gdy drużyna ma do odrobienia najpierw jedną, potem dwie bramki. W roli cofniętych pomocników wystąpili Bieniek i Maśniak. Ten pierwszy w miarę upływu czasu coraz śmielej podchodzący pod pole karne przeciwników, jednak mający wciąż olbrzymie problemy z dokładnym dogrywaniem piłek. W paru sytuacjach dobrze zachował się Szewczykowski na prawej obronie, ratując zespół dwukrotnie od utraty bramki. Jednak należy pamiętać, że to z jego flanki poszły akcje zakończone golami dla przeciwnika, co jednak umniejsza końcową jego notę. Leśnik ustawiony w interesującym 4-4-1-1 z czwórką pomocników w linii i z podwieszonym Pawłem Marczakiem pod najbardziej wysuniętym Gozdalem. Ale już od 58min trener Dariusz Majewski przeszedł na bardziej zachowawcze ustawienie 4-2-3-1, kiedy to w miejsce P. Marczaka wszedł Ślusarz - zawodnik (nawet z sylwetki) o predyspozycjach i zadaniach przede wszystkim defensywnych, towarzyszący od tej chwili cofniętemu Poochowi w roli dwuosobowej barykady przed zasiekami obronnymi Leśnika. Po zdjęciu Gozdala i P.Marczaka manowianie bronili się w komplecie na własnej połowie, pozostawiając na desancie jedynie wprowadzonego Romańczyka, co nie pozwoliło z kolei podejść wyżej wszystkim zawodnikom Chemika. Z pewnością dobra gra obronna Leśnika to efekt nie tylko starań całego zespołu, ale i umiejętnego korygowania ustawienia linii defensywnej i kolegów przed nią przez „dyrygenta” zespołu - Kłączyńskiego. II połowa W II połowie ponownie zwracała uwagę duża liczba rzutów wolnych dla Chemika. Niestety wykonywane przez Krawca, czy Filipowicza w dalszym ciągu nie stwarzały kompletnie żadnego zagrożenia. Również ofensywne wejścia obrońców w pole karne gości, jak np. w 68min Karpińskiego, znakomicie zapoczątkowane, nie potrafiły doczekać się skutecznej finalizacji. Goście z upływem czasu byli coraz bardziej cofnięci, a swoje zaangażowanie w grę ofensywną ograniczali do kontrataków. W 70min z rzutu rożnego na głowę Romańczyka podawał Rakowski, po czym piłka nieznacznie minęła spojenie słupka z poprzeczką bramki Ruska. Chwilę potem niezwykle składna akcja zawodników środka pola: Ślusarza i Poocha, którą finalizuje Romańczyk. Od pewnego gola ratuje Chemików interweniujący z dużym poświęceniem Szewczykowski. W 73min nieograniczający się tylko do zadań defensywnych Ślusarz spróbował swych sił uderzeniem po ziemi z daleka, jednak bardzo niecelnie. Widząc bierną postawę kolegów i nie mogąc doczekać się dobrze dogranej piłki, w 75min na indywidualną niezłą akcję zdecydował się Krawiec. Po minięciu balansem ciała przeciwnika i przebiegnięciu kilku metrów z piłką zabrakło już chyba sił na celniejszy strzał, bo po tym, który oddał drużyna mogła się cieszyć tylko z rzutu rożnego. Po nim właśnie wyborną sytuację miał Bieniek, gdy głową nabiegał na piłkę zagraną w okolice krótkiego słupka. Bramką tą mógł on udanie zamazać swoje własne przewiny z poprzednich minut. Jeszcze w 78min po kolejnym wolnym dla Chemika, tym razem wykonywanym przez Karpińskiego, po jego bezpośrednim uderzeniu na bramkę, gdy wszyscy spodziewali się dośrodkowania, udanie piąstkuje, nie dający się zaskoczyć Kowalski. Bramka 0-2 W 81min oglądaliśmy decydującą akcję meczu, po której prysły nadzieje nielicznej publiczności, a 4 kibiców z Manowa dostąpiło pełni szczęścia. Wprowadzony w 51min Romańczyk, już wcześniej skutecznie absorbujący obronę gospodarzy, popisał się rajdem prawą stroną boiska w ramach kolejnego kontrataku, jakimi od jakiegoś czasu goście nękali pozostających na własnej połowie dwóch, trzech obrońców. Najpierw w pełnym biegu minięty został Kozłowski, a następnie za plecami Romańczyka został Szewczykowski, po czym zagranie do niepilnowanego na piątym metrze Poocha, a ten dopełnił formalności. Dwie podobne bramkowe sytuacje z dwóch różnych flanek. W obu decydującym elementem była udana akcja ze skrzydła - w I połowie z lewego, w drugiej z prawego i skuteczna jej finalizacja. Po drugiej bramce nic już nie mogło się zdarzyć. Goście pewnie triumfowali w czym nie mogła już przeszkodzić akcja Chodorowskiego z Filipowiczem, którego strzał Kowalski wybronił nogą, a dobitka tego pierwszego poszybowała wysoko nad poprzeczką. Również i ewentualne 0-3 po strzale z ostrego kąta Ślusarza, kiedy to piłka przetoczyła się niemal po linii bramkowej i wyszła na rzut od bramki, nie mogły zmienić obrazu meczu. Meczu, w którym goście ze zdecydowanie zasłużyli na zwycięstwo. Mimo pozornego oddania inicjatywy gospodarzom mecz odbywał się na ich warunkach i pod ich pełną kontrolą. A z optycznej przewagi Chemika pozostało tylko zwycięstwo 5-4 w rzutach rożnych. Brak zmian Zastanawia nie wprowadzanie nowych, świeżych zawodników w trakcie meczu przez trenera Mariusza Szmita. W sytuacji, gdy drużynie nie idzie to niemal obowiązek przetestować wariant z innym składem osobowym. Czyżby krótka ławka? Brak ogrania zmienników? W takim razie jedenastoma zawodnikami ligi się nie obroni, nawet jeżeli jest to tylko III liga. Zaledwie dwóch wyróżniających się zawodników to za mało, aby pociągnąć drużynę do przodu. Zupełnie niewidoczna była prawa strona z Andrzejewskim na niej. Wiele akcji Leśnika, szczególnie w I połowie miało na tej stronie swój początek. To tam pokazywał się aktywny Rakowski sprawiając wiele kłopotu ambitnemu Szewczykowskiemu. O bezbarwnej grze policzan na tle przyjezdnych świadczy również brak kartek udzielonych gospodarzom, co odzwierciedlało nie wystarczający stopień zaangażowania i determinacji wkładany w odbiór piłki po jej stracie. Sami piłkarze świadomi słabego występu szybko schodzili z murawy z opuszczonymi głowami, pocieszając się jedynie faktem, że ich występ nie miał zbyt wielu świadków. Chemikowi należy życzyć po raz kolejny obronienia III ligi, bo przewaga drużyn z województwa pomorskiego staje się coraz bardziej przygniatająca na tym szczeblu rozgrywek. Ale jednocześnie zdawać sobie należy sprawę, że bez wzmocnień w przerwie zimowej nie może być mowy o lepszej grze reprezentantów naszego regionu.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: pka |
|