Na kortach tradycyjnie
Tradycyjnie na niedzielę na kortach przy al. Wojska Polskiego zaplanowano już tylko jedno, ale za to najważniejsze, spotkanie Pekao Szczecin Open. Ale również tradycyjnie przed głównymi emocjami odbył się finał zmagań artystów. W nim prawdziwy dominator tych rozgrywek Marcin Daniec ograł Grzegorza Poloczka z kabaretu Rak 7:5,6:3. Wynik pokazuje, że ten pojedynek nie był jednostronny. W samo południe w finale challengera naprzeciw siebie stanęli Ukrainiec Oleksandr Nedovyesov oraz Hiszpan Pere Riba, czyli turniejowa szóstka i siódemka. Obu zawodników dzieliły tez tylko trzy miejsca w rankingu ATP - odpowiednio 153 i 156. Mogliśmy więc spodziewać się wyrównanego pojedynku.
Mecz rozpoczął się spokojnie - pierwszy podawał Hiszpan gładko zwyciężając gema. Po chwili Nedovyesov zrewanżował się tym samym (choć z kłopotami, między innymi przez swoje słabe skróty), a potem niespodziewanie przełamał swojego przeciwnika. Na tym etapie zmagań Ukrainiec imponował returnami i pewnością w wymianach, co przyniosło mu kolejne zwycięstwo i prowadzenie 3:1. Riba tracił dystans, ale nie poddawał się - grając konsekwentnie zdołał doprowadzić do stanu 3:2. Za moment nie powiodła mu się próba odrobienia strat, a co gorsza fatalnie rozpoczął swojego gema serwisowego. Przegrywał już 0:40, ale zdołał doprowadzić do równowagi. Kluczowy gem padł jednak łupem Nedovyesova, który nie zmarnował prowadzenia 5:2 i przypieczętował wygraną seta 6:2.
Druga partia to nieoczekiwana zmiana ról. Zawodnik zza naszej wschodniej granicy zaczął popełniać proste błędy, psuł serwisy - słowem wyglądał na zdekoncentrowanego, a Hiszpan grał konsekwentnie co zaowocowało przełamaniem i prowadzeniem 3:0. Gdy wydawało się, że możemy spodziewać się wielu emocji i kolejnego seta, Ukrainiec opanował nerwy i wyrównał na 3:3. Wykorzystywał często swój niesamowity return po drugim serwisie oponenta. Do stanu po 5 obaj zawodnicy pilnowali swojego podania. Tie break, w którym wszystko mogło się zdarzyć, był na wyciągnięcie ręki, ale Nedovyesov po grze na przewagi zanotował kolejnego breaka. Następny gem to już była formalność, Hiszpan nie podniósł się już i po pięciu kwadransach schodził z kortu pokonany. Mimo porażki Riba może być zadowolony ze swojej postawy - wynik 5:7 ujmy mu nie przynosi. W całym meczu dało się zauważyć, iż podanie nie było atutem żadnego z graczy - co prawda nie było żadnego podwójnego błędu serwisowego, ale zanotowaliśmy tylko po dwa asy. Być może dzięki temu byliśmy świadkami ciekawych wymian, a nie tylko szybkich gemów. Tradycji stało się zadość - Hiszpan nie wygrał turnieju, a sam finał trwał jak zazwyczaj tylko dwa sety. Po pojedynku przeciwnicy pogratulowali sobie i życzyli powodzenia w kolejnych turniejach, a Nedovyesov nieco kurtuazyjnie stwierdził, że sprzyjało mu dziś szczęście. Obaj zapowiedzieli, ze chętnie wystąpiliby w kolejnej edycji naszego challengera. Zatem do zobaczenia za rok!
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: Koniu |