Gaz-System Pogoń urwała punkt zabrzanom
![]()
Remis ten jest o tyle dla Pogoni cenny, że nawet przy porażce w ostatnim meczu pierwszej rundy na własnym terenie z Orlen Wisłą Płock, utrzymają bardzo dobrą 3. lokatę, co jest niezwykle ważne przed spotkaniami w roku 2015. Zacznijmy jednak po kolei.
Od początku zawodów dwoił się i troił w bramce Gazowników Krzysztof Szczecina. Fakt faktem, że pomagała mu w tym dobrze ustawiona przez kolegów formacja obronna. Nic więc dziwnego, że już po 6. minutach na tablicy świetlnej widniał wynik 3:1. Bramkarz ten swoją klasę pokazał dwukrotnie w starciu z Mariuszem Jurasikiem, kiedy to zatrzymywał jego rzuty. Po pierwszym kwadransie gry o dwa gole lepsza była Pogoń. Nie wytrzymał Patrik Liljestrand. Minuta przerwy na jego żądanie wiele nie wskórała. Górnicy mieli problem z grą obronną szczecinian. Źle funkcjonował ich atak pozycyjny. Tego samego problemu nie mieli chociażby Michal Bruna czy też Bartosz Konitz. Czech po pierwszej połowie miał na swoim koncie 6 bramek i niezliczoną ilość asyst. Akcja w ostatnich sekundach przed gwizdkiem w wykonaniu Patryka Walczaka sprawiała, że na przerwę było 18:14 dla gości. Po zmianie stron coś się w końcu w ekipie zabrzan odblokowało. W ich bramce zameldował się zaledwie 20-letni Mateusz Kornecki i, jak się potem okazało, ta zmiana była jedną z kluczowych w końcowym wyniku meczu. W 37. minucie po rzucie Michała Kubisztala było już tylko 19:20. Wydawało się, że jest to idealny moment do tego, by totalnie odwrócić losy meczu. Pewnie by tak było, gdyby nie niefrasobliwość graczy Liljestranda. Wiele słów wzburzenia wyrzucił z siebie Jurasik, który mówił, że jego koledzy grali jak dzieci, którzy dopiero uczą się handballu. Były to rzeczywiście dość mocne słowa. Miejscowi w końcu jednak dopięli swego i w 50. minucie tych zawodów wyszli na swoje pierwsze! prowadzenie. Rzut oddawał Aleksandr Tatarnicev. Później wynik zmieniał się jak w przysłowiowym kalejdoskopie. Raz prowadzili gospodarze, raz goście. Na 4 minuty przed końcem było już 33:31. Trudno przewidzieć co by było, gdyby z 'dwójką' nie wyleciał z parkietu Bartłomiej Tomczak. Za chwilę zrobiło się 33:32. To zapowiadało niesamowitą końcówkę i rzeczywiście taka ona była. W 59. minucie było po 34. Yuri Gromyko trafił z kolei na 35:34. W dodatku akcję mógł przeprowadzić Górnik. Popełnił jednak prosty błąd. Na 18 sekund przed końcem o czas poprosił Rafał Biały. Nakazał on Brunie i Gierakowi zejść w lewo, po to by miejsce na rzut miał Konitz. Ci to co mieli zrobić, zrobili. Konitz mając sporo wolnego miejsca trafił obok Korneckiego. Mecz z czerwoną kartką zakończył Bruna, który taktycznie faulował gracza z Zabrza. Nikt jednak do niego o to pretensji mieć nie będzie. Ten sam Jurasik wspomniał w pomeczowym wywiadzie, jakoby Pogoń niczym jego zespołu nie zaskoczyła. Tutaj trudno nie odnieść wrażenia, że tak właśnie było. Ekipa z Grodu Gryfa jeszcze nigdy w tym sezonie nie grała obroną 4:2 czy też 3:3. A tak przez drugą połowę było, z czym Górnik miał sporo problemów.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|