Gajgał-Anioł: Bałam się, że wszystkie padniemy na boisku
Mecz Mistrzyń Polski z liderem Orlen Ligi był popisowy w wykonaniu środkowych Chemiczek.
Stefana Veljković zdobył dwanaście punktów i zdaniem wielu to ona, a nie Ana Bjelica, bardziej zaslugiwała na miano najbardziej wartościowej zawodniczki spotkania. Dwa oczka mniej uzyskała Katarzyna Gajgał-Anioł (na zdj. z prawej), która siała popłoch w szeregach Tauronu nie tylko swoimi atakami z obiegnięcia, ale też i zagrywką. W rozmowie z Alanem Rogalskim podzieliła się spostrzeżeniami na temat poniedziałkowego pojedynku, w tym jej pierwszej akcji, jak i planami związanymi z występami w Lidze Mistrzyń.
Po zwycięskim spotkaniu 15-minutowa sesja fotograficzna z dziećmi cieszy chyba jeszcze bardziej. A z całą pewnością nie męczy.
To nasi wierni kibice, dziewczynki z Goleniowa. Trenują siatkówkę, mają sportowe marzenia. Z nimi można pozować do zdjęć i piętnaście minut, i pół godziny. Dla nas to czysta przyjemność. Wracając do samego spotkania. Wygrany dość pewnie, chociaż w każdym z setów, z wyjątkiem drugiego, trwała zacięta walka. Spodziewałyśmy się trudnego meczu, z tego względu, że bardzo dobrze znamy Tauron i wiemy, jakie tam zawodniczki grają, pomimo tego, że zmienił się im skład. Nie mogłyśmy ani na chwilę odpuścić, bo doświadczone siatkarki z Dąbrowy Górniczej tylko czekały, by to wykorzystać. W związku z tym od początku do końca byłyśmy skoncentrowane i bardzo się cieszymy, że udało nam się z nimi wygrać w trzech setach. Mamy nadzieję, że nasza gra z meczu na mecz będzie wyglądać coraz lepiej. Ozdobą meczu była pierwsza akcja. Co sobie pani pomyślała po jej zakończeniu? Ojejku, w pierwszym secie i jeszcze w którymś z kolejnych... Wtedy kiedy rozpoczął się mecz to długą akcją, to ja sobie powiedziałam: boże, jak tak każda akcja będzie wyglądać, to sędziowie będą musieli za pięć minut spotkanie zakończyć i pójdziemy do domu, bo my tu wszystkie padniemy na boisku. Tak się między sobą śmiałyśmy :) Ale ta akcja również pokazała, że jeden i drugi zespół był dobrze przygotowany. O to też chodzi w siatkówce, by kibice czerpali radość z jej oglądania, bo to dla nich przecież gramy. Jak kolejne spotkania będą tak ciekawe jak ten, to z meczu na mecz będzie także pełniejsza hala. Forma idzie w górę, również pod względem fizycznym? Z całą pewnością. My też trochę inaczej przygotowałyśmy się do sezonu. Szykujemy głównie formę na Ligę Mistrzyń. Już za dwa tygodnie mamy pierwszy mecz, a zależy nam na tym, by wyjść z grupy, choć łatwych drużyn nie mamy. Wiadomo, w rozgrywkach ligowych chcemy odnosić zwycięstwa z każdym spotkaniu, ale po rundzie zasadniczej zawsze są play-offy. Natomiast w Lidze Mistrzyń albo się gra i wygrywa, albo się odpada. Mam nadzieję, że z tą formą wypalimy w Lidze Mistrzyń. Kibice też wypalą? Mam nadzieję. Do Szczecina przyjadą takie zespoły, że ja będą kibicem chciałabym przyjść i zobaczyć te mecze, jak choćby ten najbliższy z Rabitą Baku. Nie ma co ukrywać, zagramy z gwiazdami światowej kobiecej siatkówki. Z całą pewnością będą to ciekawe spotkania, a my nie stoimy na straconej pozycji. Kiedy ostatni raz ze sobą rozmawialiśmy, po meczu Siatkarzy dla Hospicjum, skarżyła się pani urazów kciuków. Widzę, że one są cały czas oklejone plastrami, natomiast już raczej nie przeszkadzają w grze. Bez zaklejonych kciuków nie odważyłabym się wejść na parkiet. Tak na co dzień, to można powiedzieć, że są one zdrowe, ale nie podjęłabym się zagrać bez tejpów. Gdyby znów zdarzył się taki przypadek i bym dostała w tego kciuka w taki sposób, jak dostałam ostatnim razem, to mogłam bym już go uszkodzić na całe życie.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: szlemiel |
|