W niedzielę w samo południe Świt podejmował przed własną publicznością renomowane Podbeskidzie Bielsko Biała i kto nie był tego dnia na stadionie, może tylko żałować, bo po emocjonującym i pełnym zwrotów meczu obie drużyny podzieliły się punktami po remisie 3:3.
Zaczęło się już w 16 sekundzie, kiedy świetnie dośrodkował w pole karne Kacper Wojdak, a jeszcze lepiej wykończył akcję Maciej Koziara, otwierając wynik zawodów strzałem głową. Goście po upływie kolejnych 10 minut doprowadzili jednak do wyrównania, po rzucie rożnym, swój wzrost wykorzystał stoper Kornel Osyra i głową wpakował piłkę do siatki Świtu. Kluczowa akcja dla losów całego spotkania miała miejsce w 21 minucie, kiedy to arbiter dopatrzył się przewinienia Kacpra Wojdaka i ukarał kapitana Dumy Skolwina drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką. Od tego momentu uwidoczniła się przewaga „Górali” którzy co rusz posyłali w szesnastkę Świtu mocne i dokładnie bite dośrodkowania z bocznych sektorów boiska. Gospodarze jednak przetrwali napór rywali, a w 36 minucie kapitalnie zachował się Aron Stasiak, który przechwycił piłkę po zbyt lekkim zagraniu Michała Willmanna i dograł ją do nadbiegającego Łukasza Świętego, który ponownie dał Świtowi prowadzenie i taki wynik utrzymał się do przerwy.
Po zmianie stron, gospodarze dali się zbyt szybko zaskoczyć, gdyż już w 51 minucie mieliśmy remis 2:2, a bramkę po rozklepaniu defensywy Świtu uznano jako trafienie samobójcze Jędrzeja Górala. Nieco ponad 20 minut przed końcem regulaminowego czasu gry drużna z Bielska Białej wyszła na prowadzenie po główce Lucjana Klisiewicza i kiedy wydawało się, że goście zdobędą pierwszy w tym sezonie komplet punktów, fantastyczną partię zaczęli grać zmiennicy posłani do boju przez trenera Piotra Klepczarka. Robert Obst, Grzegorz Aftyka i Kacper Nowak napędzali ataki lewą stroną boiska, szybko operując piłką i stwarzając zagrożenie pod bramką Konrada Forenca. Szymon Kapelusz zdobył nawet gola, ale był na pozycji spalonej i nie został on uznany. Kąśliwie uderzał też Oskar Kalenik, który debiutował tego dnia w barwach Świtu. W końcu nadeszła 89 minuta kiedy to Świtowcy mieli rzut wolny, dośrodkował Grzegorz Aftyka, a piłkę spod lini końcowej uderzył Rafał Remisz i ku uciesze miejscowych kibiców zdołał ją wpakować do bramki Podbeskidzia. Obie dyżurny, chciały jeszcze przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, ale żadnej z nich się to już nie udało. Świt dostarczył dziś swoim kibicom fantastycznych emocji i tylko można żałować, że przez blisko 70 minut gospodarze byli zmuszeni grać w dziesiątkę. Lecz z drugiej strony rollercoaster, który przeżyliśmy dziś przy Stołczyńskiej zapewne na długo pozostanie w pamięci kibiców i bez wątpienia sprawi, że Ci w równie licznym gronie pojawią się w Skolwinie na kolejnych meczach. A piłkarze myślami muszą już być przy sobotnim meczu w Jastrzębiu z tamtejszym GKSem.
źródło: Świt Szczecin
|
|